granic, nie ma się czego obawiać, może współpracować z Diazem.
Przynajmniej taką miała nadzieję. Pamiętała reakcję True na nazwisko Diaza. Zdecydowała więc siedzieć cicho i nie mówić biznesmenowi o niespodziewanej wizycie w biurze. True chciałby jej bronić; było to poniekąd bardzo miłe, choć pamiętała o konieczności utrzymywania dystansu. Mógł na przykład powiadomić policję, a to była ostatnia rzecz, na które zależało Milli. an43 110 Zastanowiła się, czy nie wypytać True o Arturo Pavona, ale na to też się nie zdecydowała. Gallagher na pewno spyta, skąd wytrzasnęła to nazwisko, a Milla nie chciała kłamać mu w żywe oczy. P za tym Diazowi zdecydowanie by się to nie spodobało. Była tego pewna, choć nie wiedziała dlaczego. Diaz lubił pracować sam, wolał, żeby ludzie wiedzieli o nim jak najmniej. A gdyby i on, i True jednocześnie szukali Pavona, teoretycznie mogliby wpaść na siebie Nie, to nie był dobry pomysł. Diaz mógłby wycofać się ze współ pracy, a na to absolutnie nie mogła sobie pozwolić. ** Poleciała pierwszym porannym samolotem z Dallas do El Paso, zahaczyła o mieszkanie, by zostawić bagaż, i pojechała do biura Poszukiwaczy Było jeszcze wcześnie, ale gorąco stawało się już dokuczliwe i Milla westchnęła tęsknie za zimą. Wkroczywszy do biura, zobaczyła Briana w wesołkowatym nastroju; zawsze kończyło się to podpuszczaniem Olivii i doprowadzaniem jej do furii. Dziś dawał jej rady dotyczące wyglądu i ubioru, ku wyraźnej uciesze reszty załogi. - Powinnaś zmienić uczesanie - powiedział, przysiadłszy na skraju biurka swej ofiary. - Przydałoby ci się coś bardziej seksownego. I większego. No wiesz, porządne loki, fale, te sprawy Olivia zmierzyła go długim, morderczym spojrzeniem. Każda z zasad, na których opierało się jej feministyczne ego, została opluta. - Czy ja wyglądam jak jakaś pierdolona Miss Szamponów L'Oreala? - spytała zimno. an43 111 - Nie - odparł poważnie Brian. - Ale jak się postarasz... Chłopak był młody, wielki i szybki, ale przez chwilę Milla myślała, że nawet to nie uratuje mu życia. Olivia podniosła się powoli, by stanąć oko w oko z Brianem (udało jej się mimo niskiego wzrostu, bo facet wciąż siedział na biurku). - Chłopczyku - wycedziła powoli - niszczyłam już lepszych od ciebie. Wykorzystywałam, wyciskałam jak cytryny i wyrzucałam jak śmiecie. Nie próbuj nawet, to nie twoja liga. Brian rżnął głupa naprawdę perfekcyjnie. - Co? - zapytał wyraźnie urażony - Ja tylko staram się pomóc. Dać takie luźne wskazówki, no wiesz... - Czyżby? Nie wiedziałam, że neandertale znają się na modzie i fryzurach. - Dobre futerko nie jest złe - uśmiechnął się szeroko. - O, nie wątpię, że to twoje poletko. Milla zauważyła Joann gestem wskazującą na jej pokój. Z trudem stłumiła jęk, zobaczywszy, kto tam na nią czeka. Pani Roberta