Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/hotel.suwalki.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra10/ftp/hotel.suwalki.pl/paka.php on line 5
zaskakującym przeciwieństwem tego, co dotąd Mały Książę widział na planecie Badacza Łańcuchów. Byli teraz w

zaskakującym przeciwieństwem tego, co dotąd Mały Książę widział na planecie Badacza Łańcuchów. Byli teraz w

  • Andrzeja

zaskakującym przeciwieństwem tego, co dotąd Mały Książę widział na planecie Badacza Łańcuchów. Byli teraz w

03 July 2022 by Andrzeja

ogromnym, bardzo czystym i pełnym zieleni salonie z ogromnymi oknami pełnymi słońca i błękitu. Badacz Łańcuchów zdjął ze swych ramion Małego Księcia i delikatnie posadził go na prostym, lecz wygodnym fotelu. Sam zaś usiadł na drugim fotelu i ciągle uśmiechając się patrzył przyjaźnie na rozglądającego się ciekawie Małego Księcia. -Pięknie mieszkasz... - powiedział Mały Książę z uznaniem. - Ale samotnie. Kiedyś było tu jeszcze piękniej i nie tak samotnie... - Badacz Łańcuchów nagle posmutniał. - Nie mam już Światła Księżyca... - Światła Księżyca?... - nie zrozumiał Mały Książę. - Tak nazywał się mój kwiat, który bardzo kochałem. To była lilia... Piękna jak światło księżyca... Dlatego tak ją nazwałem. Kiedyś zjawiła się na mojej planecie nie wiadomo skąd. Początkowo sądziłem, że to jakiś chwast i chciałem ją wyrzucić. Ale kiedy spojrzałem wokół i zobaczyłem, że jest ona jedną żywą wówczas zielenią na mojej planecie, pomyślałem sobie, iż w końcu w niczym mi ten chwast nie będzie przeszkadzał. Gdy zobaczyłem, że nie jest chwastem, lecz kwiatem, zacząłem o nią bardzo dbać. Wyrosła na piękny kwiat, piękny jak światło księżyca... Badacz Łańcuchów zamilkł na chwilę. Mały Książę był bardzo ciekaw, co się stało ze Światłem Księżyca i już zamierzało to zapytać, kiedy Badacz Łańcuchów sam podjął swą opowieść: - Pewnego dnia przyszedł do mnie pewien człowiek i poprosił, bym dał mu pracę. Uprzedziłem go, że praca będzie ciężka, lecz się nie zniechęcił. Muszę przyznać, że pracował wyjątkowo uczciwie i nigdy, jeśli chodzi o pracę, nie mogłem na niego narzekać. Niestety, dobrze wywiązywał się tylko z pracy... - Co się stało? - zapytał Mały Książę. - Kiedyś musiałem wyjechać na dłużej. Powiedziałem więc swemu pracownikowi, co ma robić i poleciłem mu, by dbało Światło Księżyca. Z pracy wywiązywał się jak zwykle bez zastrzeżeń... - A Światło Księżyca? - dopytywał się Mały Książę. - Właściwie to nawet nie wiem, co naprawdę się stało. Powiedział mi tylko, ze zapomniał o opiece nad kwiatem i kiedy zobaczył, że kwiat zmarniał, to go po prosu wyrzucił... Badacz Łańcuchów znów na chwilę zamilkł, lecz tym razem Mały Książę się nie dopytywał. - Kiedy zobaczył, jak bardzo byłem przywiązany do Światła Księżyca -ciągnął dalej swą opowieść Badacz Łańcuchów - chciał mi wynagrodzić stratę i zaczął sprowadzać różne kwiaty i inne rośliny. Stąd mam ich teraz aż tyle. Są piękne i dbam o nie, ale żadne z nich nie jest Światłem Księżyca... Mały Książę chciał pocieszyć Badacza Łańcuchów i opowiedzieć mu o Swojej Róży, lecz po chwili rozmyślił się. Zrozumiał bowiem, dlaczego Róża nie wyjawiła mu prawdziwej przyczyny odmowy uczestniczenia w tej podróży. Z tego samego powodu nie wspomniał Badaczowi Łańcuchów o Róży. - Stałem się bardzo smutny i milczy... Pewnego dnia mój pracownik opuścił mnie bez pożegnania. Chociaż właściwie pożegnał się, bo ułożył z łańcuchów napis: "Przepraszam. Wybacz..." Żałuję. że mnie opuścił, bo nie czułem do niego urazy. Ja tylko tęskniłem za Światłem Księżyca... - I nie dał znaku życia? - spytał cicho Mały Książę. - Nie. Minęło wiele czasu i od tamtej pory nikt mnie nawet nie odwiedził. Odbieram i wysyłam jedynie skrzynie z łańcuchami. Dlatego tak bardzo cieszę się z twoich odwiedzin... - Chciałbyś, żeby on wrócił? - spytał Mały Książę. - Tak, bardzo bym chciał. - Co byś mu powiedział na powitanie? Badacz Łańcuchów zamilkł zaskoczony tym pytaniem. Pomyślał i po chwili odparł: - Powiedziałbym mu, że cieszę się z jego powrotu i że brakuje mi jego pomocy, a nawet... jego towarzystwa. Bo tak naprawdę jest... Jeśli z kimś zaprzyjaźniamy się naprawdę, to taka przyjaźń chyba nigdy się nie kończy, prawda? Mały Książę pomyślał o Róży i przyznał rację Badaczowi Łańcuchów. Wyraził to zwykłym skinieniem głowy. - Nie ukarałbyś go więc za to, że straciłeś przez niego Światło Księżyca? - Nie. On już przecież sam siebie ukarał najsprawiedliwiej... - bardziej westchnął niż stwierdził Badacz Łańcuchów. - A jeśli on też chciałby wrócić do ciebie, lecz się wstydzi lub boi się, ze go wyrzucisz lub nie potrzebujesz? - dociekał Mały Książę. - Nie mogę mu pomóc, nawet nie wiem, gdzie on się podziewa. Poza tym jeśli naprawdę zechce wrócić, wie gdzie mnie znaleźć... - stwierdził Badacz Łańcuchów. Później Badacz Łańcuchów oprowadził jeszcze Małego Księcia po swojej planecie i wyjaśnił dokładnie, na czym polega jego praca. Mały Książę patrzył na to, co pokazywał mu Badacz Łańcuchów, lecz myślami był już gdzie indziej. Rozpamiętywał jedno zdanie Badacza Łańcuchów: "Najsłabsze ogniwo stanowi o wartości łańcucha" i zastanawiał się, na ile odnieść je można do ludzi.

Posted in: Bez kategorii Tagged: dawid podsiadło dziewczyna, nivea testy na zwierzętach, najbrzydszy chłopak,

Najczęściej czytane:

Powinna była mu powiedzieć.

Jak mogła tak stchórzyć? O1ivia wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem. Para zasnuła mgłą lustro w łazience. Przetarła je dłonią. Bentz tego ranka wyjechał, teraz pewnie zbliża się już do Los ... [Read more...]

rkowe, odpinała pasy ...

bezpieczeństwa, wyjmowała bagaże ze schowków. Sąsiadka Bentza przez cały lot nie odrywała wzroku od książki; teraz lądowanie wprawiło ją w hiperaktywność i z przejęciem grzebała w przepastnej torbie. Bentz cudem uniknął ciosu w głowę, gdy wyciągał spod ... [Read more...]

miech. - Wyłączyłam się na moment. - To nie był łatwy dzień - powiedziała Berneda. - Nie musisz mnie, mamo, tłumaczyć. Przyjechałam po prostu powiedzieć ci o Joshu. Matka kiwnęła głową i westchnęła. - Troy uważa, że mogłabyś zostać tu kilka dni. Caitlyn zmierzyła brata morderczym wzrokiem. - Raczej nie. - Wspomniał, że policja może cię nachodzić. - Chcą po prostu zadać parę pytań. - Ale chyba... chyba nie podejrzewają, że masz coś wspólnego ze śmiercią Josha? Szklanka omal nie wyśliznęła jej się z rąk. Więc o tym też już rozmawiali. Cudownie. Posłała Troyowi kolejne wściekłe spojrzenie. - Nie wiem, mamo, co podejrzewają. - Ale to niedorzeczne... - Berneda urwała, słysząc warkot silnika na podjeździe. - A to co znowu? Samochód zahamował z piskiem i Caitlyn pomyślała, że to policja. Po nią. Wyobraźnia podsunęła jej scenę jak z filmu. Wysiedli, wyciągnęli broń i biegną ją aresztować jak groźnego przestępcę. Pot wystąpił jej na czoło. Już chciała uciekać, ale się opanowała. Pociągnęła duży łyk herbaty i wtedy usłyszała szybkie głośne kroki na tyłach domu. Zza rogu wyszła Amanda Montgomery Drummond, najstarsza siostra Caitlyn, ubrana w czarną spódnicę i żakiet. Jej krótkie włosy wyglądały na nieuczesane, jedwabna bluzka była pognieciona. Podobne niedbalstwo prawie nigdy się Amandzie nie zdarzało. - Próbowałam się do ciebie dodzwonić - zwróciła się do Caitlyn. Weszła szybko po schodkach. - Co się, do diabła, dzieje? Widziałam w wiadomościach, że Josh nie żyje. Czy to prawda? Troy przytaknął i zgasił papierosa w popielniczce stojącej na balustradzie ganku. - I nikomu nie przyszło do głowy, żeby do mnie zadzwonić?! - Powiedziała z furią, patrząc na brata zmrużonymi oczami. - Caitlyn zadzwoniła do mnie - wyjaśnił, przeczesując włosy sztywnymi palcami. - Świetnie! A ja sobie siedzę w biurze i nagle Rob Stanton - jeden ze wspólników - zagląda do pokoju i mówi, żebym poszła do sali konferencyjnej i obejrzała wiadomości o dwunastej. Jezu, czy nikt nie mógł chwycić za cholerny telefon i powiedzieć, co się dzieje? - Policzki jej pałały, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. - Powinniśmy byli tak zrobić - przyznał Troy. - Potem próbowałam się do ciebie dodzwonić - zwróciła się do Caitlyn. - Ciągle włączała się sekretarka. - Nie odbierałam telefonów. Wiesz, dziennikarze. - Pewnie. Ohydni padlinożercy. Zwęszą najmniejszy ślad skandalu i zaraz wypełzają na światło dzienne. - Zaczerpnęła powietrza i potrząsnęła głową, jakby chciała uporządkować myśli; głos jej złagodniał. - Boże, Caitie, jak się czujesz? - Bywało lepiej. - Policja ją przesłuchiwała - wtrąciła Berneda. - Tylko wpadli powiedzieć mi o Joshu. - Ale przecież nie jesteś podejrzana? - Twarz Bernedy przybrała kolor sponiewieranych pogodą ścian domu. ...

46 - Powiedziała, że nie wie, co podejrzewa policja - wyjaśnił Troy najstarszej siostrze. - Josh popełnił samobójstwo albo... albo ktoś mu w tym pomógł, prawda Caitlyn? Czy nie tak ich zrozumiałaś? - Cholera - wymamrotała Amanda. - Jeśli okaże się, że to zabójstwo, zaczną się nam baczniej przyglądać. - Troy dostrzegł przerażone spojrzenie matki. - Daj spokój, mamo, wiesz, jaka jest procedura. Rodzina i znajomi ofiary zawsze są najbardziej podejrzani. Już przez to przechodziliśmy. - Zbyt często - zgodziła się, obserwując motyla przemykającego wśród bzów. - Ale nie są pewni, że to morderstwo. To dobrze - myślała na głos Amanda. - Nie ma w tym nic dobrego - zauważyła Berneda. Twarz Amandy była ponura, jej mózg pracował na najwyższych obrotach. - Marty z księgowości zna kogoś w policji. Może mógłby się od niego dowiedzieć, co policja naprawdę myśli. - O Boże, widzę, że naprawdę się martwisz. - Gdy Berneda spróbowała poprawić się w fotelu, natychmiast zjawiła się przy niej Lucille. Zaczęła strzepywać i układać poduszki. - Po prostu nie wierzę, że Josh popełnił samobójstwo - upierała się Caitlyn. - Nie wiesz, jak było. - Amanda opadła na krzesło. - Nikt nie wie, co się dzieje w głowie drugiego człowieka. Weźmy Billa Blacka. Z pozoru miał wszystko - był wspólnikiem w jednej z najlepszych firm prawniczych na wschodnim wybrzeżu, miał młodą piękną żonę, dwójkę uroczych i zdrowych dzieciaków, dom wart fortunę i drugi w Catskills. Żyć nie umierać. I pewnego dnia, bez żadnych widocznych powodów, idzie do garażu, zakłada wąż na rurę wydechową swojego mercedesa i kończy z tym wszystkim. Nikt nie wiedział, że był szantażowany, nikt nie wiedział, że oskarżano go o gwałt na nieletniej klientce, w wyniku którego dziewczyna zaszła w ciążę. Nikt, nawet jego najlepszy przyjaciel, nie wiedział, że Bill miał jakiekolwiek problemy. Nie mieli pojęcia. Caitlyn potrząsnęła głową i spojrzała na wzgórza i zachodzące słońce. - Znam Josha. - Znałaś - poprawił ją Troy. - A Amanda ma rację. Po prostu poczekajmy, co powie policja. Berneda zwróciła się do starszej córki: - Jeśli Caitlyn będzie potrzebowała prawnika, pomożesz jej? - Nie jestem adwokatem w sprawach kryminalnych - odpowiedziała Amanda głosem pełnym napięcia. - Rzuciłam to dawno temu. Zajmuję się podatkami i nieruchomościami. Wiesz o tym. - Wiem, wiem, ale się martwię. Pracowałaś dla prokuratora okręgowego. - I nienawidziłam tej pracy, nie pamiętasz? Użeranie się z tymi wszystkimi kryminalistami i głupkami i... w każdym razie, cieszę się, że już tego nie robię. - Możesz kogoś polecić? - zapytała Berneda, szarpiąc naszyjnik z pereł. - Jezu, nie zastanawiajmy się nad tym! - Troy sięgnął do kieszeni koszuli po papierosy. - Caitlyn i ja już to omówiliśmy. Uważam, że nie powinna rozmawiać z policją bez prawnika, ale nie zachowujmy się, jakby była podejrzana. - Znalazł zapalniczkę i pstryknął kilka razy, zanim się zapaliła. - W porządku? - zapytał, wydmuchując dym. - Oczywiście, że nie. - Tak jak myślałem. - Po prostu lepiej być przygotowanym - powiedziała Berneda. - Zostaniecie na kolacji? - Lucille uśmiechnęła się łagodnie, jakby nie zdawała sobie ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.suwalki.pl

WordPress Theme by ThemeTaste