pocałunkiem. Uniósł ją nieco w górę, tak że Milla musiała wspiąć się
na palce. Czuła jego erekcję na swoim wzgórku łonowym. Poddała się natychmiast tej dzikiej, samczej agresji, oplatając go ramionami i zatracając się w pożądaniu. Jedną ręką nerwowo rozpięła swoje dżinsy, chwyciła dłoń Diaza i wepchnęła sobie w majtki, kierując an43 357 palce mężczyzny w stronę wejścia do pochwy Wnętrze jego dłoni pocierało łechtaczkę. Milla poczuła, jak wilgotnieje gwałtownie pod tym dotykiem, jak reagują na dłoń Diaza mokre, ciepłe zakamarki jej ciała. Wziął ją w kuchni. Gwałtownie zerwał z niej spodnie i opuścił własne, a potem odwrócił ją tyłem i oparł na kuchennym stole. Milla chwyciła się krawędzi, broniąc przed gwałtownością mocnych, zdecydowanych pchnięć, a jednocześnie odpowiadając na ruchy mężczyzny, by mieć go całego w środku. Diaz sięgnął dłonią w dół i pieszcząc Millę tam, gdzie lubiła najbardziej, doprowadził ją do szybkiego orgazmu. Potem po prostu złapał mocno jej biodra i pracował szybko, zdecydowanie, aż jego własne spełnienie nadeszło, wstrząsając ciałem mężczyzny. Poczuła, jak wciąż drży, gdy jego gorący oddech owionął jej kark. - Boże - mruknął niewyraźnie. - Kiedy zobaczyłem jego pistolet wymierzony prosto w ciebie... - Ja też w niego mierzyłam. - To nic nie zmienia. Gdyby pociągnął za spust, byłabyś tak samo martwa i bez mierzenia. Ugryzł ją delikatnie w ramię, po czym wyszedł z niej wolno i odwrócił do siebie. Zanurzył dłonie w jej włosach, ujmując głowę Milli, całując tak łapczywie i namiętnie, jakby przed chwilą nic nie zaszło. Złapała go za nadgarstki, pozwalając objąć się tym żelaznym ramionom, pozwalając, by dodały jej sił. Było jeszcze tyle do an43 358 zrobienia... Jutro. Resztę nocy spędzi, po prostu leżąc u boku ukochanego. Jutro polecą do Nowego Meksyku. Tylko część misji została wypełniona. Milla wciąż musiała odnaleźć syna. -24- Była noc. Milla leżała w rozkosznym półśnie z głową na ramieniu Diaza, z ręką na jego brzuchu. - Chyba muszę ci coś powiedzieć - mruknął nagle mężczyzna. - Mhm? - leniwie spytała Milla, nie budząc się do końca. - True jest moim przyrodnim bratem. - Co?! - Milla usiadła na łóżku, podskakując jak wystrzelona z procy. - Wracaj no tu - powiedział, ściągając ją z powrotem na swoje ramię. - I żaden z was nie czuł wewnętrznej potrzeby, by pielęgnować więź rodzinną? - spytała sarkastycznie. - Albo chociaż wspomnieć o niej innym? - On nienawidzi mnie, a ja jego. Tyle na temat więzi. - Zatem kiedy go pytałam, dokładnie wiedział, kim jesteś i gdzie cię można znaleźć?