– Wszystko się zmienia.
Pochylił się nad grillem i przerzucając warzywa na drugą stronę, czuł na sobie jej spojrzenie. Lucy zastanawiała się, jakim dzieckiem był Sebastian. Sierota. Wnuk Daisy. Dziecko naznaczone tragedią i utratą. – Co się zmieniło? – zapytała cicho Lucy. – Ja. Nie zapytała o nic więcej, ale wiedział, że czekała na jego dalsze słowa. Nie poddawała się tak łatwo. O tym również wiedział już od dnia, w którym poślubiła jego przyjaciela. Zatrzymał na niej wzrok. – To był dom Daisy. Służył mi tylko za schronienie i pewnego dnia poczułem, że już dłużej nie mogę się ukrywać. – Musiałeś stąd wyjechać, żeby się nauczyć chronić innych. Nie mogłeś ocalić dziadka, bo zmarł, zanim ty się urodziłeś. I nie mogłeś ocalić Swoich rodziców, bo nie było cię przy ich śmierci. – Byłem – powiedział, patrząc na jej twarz. Lucy pobladła z wrażenia. – Przepraszam – szepnęła po chwili. – Nie wiedziałam o tym. Nikt mi nie mówił. Czy Colin wiedział? Sebastian wzruszył ramionami. – Pewnego wieczoru, po tamtej próbie zamachu, wypiliśmy za dużo i wtedy mu powiedziałem. Byliśmy młodzi. Potem już nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Lucy spróbowała się uśmiechnąć. – Nic tak nie łączy facetów jak kule i alkohol. Czy Plato też tam był? – Pił wino. Merlota. Nasączył się jak gąbka. Nigdy nie pozwoliliśmy mu o tym zapomnieć. Szczególnie twój mąż mu docinał. Tym razem uśmiechnęła się wyraźniej. Przypomniał sobie, jak bardzo Colin ją kochał. W tej chwili pojął, że ona również darzyła go głębokim uczuciem. To było widać w jej uśmiechu. Lucy zmieniła się w ciągu minionych piętnastu lat, ale mimo to nadal była tą samą dziewczyną, którą Sebastian kiedyś ujrzał jako narzeczoną przyjaciela. Było to dziwne wrażenie, którego nawet nie próbował ująć w słowa. – A więc widziałeś śmierć swoich rodziców. Potem zamieszkałeś tutaj, u babci, aż wreszcie wyjechałeś. Zostałeś ochroniarzem i detektywem, założyłeś własną firmę, zarobiłeś mnóstwo pieniędzy, a ostatni rok spędziłeś w hamaku, w chacie bez prądu i wody. – Moje życie w pigułce. Przypatrywała mu się uważnie spod przymrużonych powiek. – I wyrzekłeś się przemocy. – Tak. – Dlaczego? – Z powodu Darrena Mowery’ego. – Znam to nazwisko. Pracowałeś dla niego, gdy poznałeś Colina. DM Consultants. To on ocalił prezydenta. – Tak. Ale później się zmienił. – Opowiedz mi o tym – poprosiła cicho. – Przed rokiem został porwany nasz klient, kolumbijski biznesmen, oraz jego żona i troje dzieci, wszystkie poniżej dziesiątego