niepewne, ulotne i ryzykowne, takie przera¿ajace.
- Lepiej, ¿ebysmy odnalezli te Kylie. - Jesli ona w ogóle istnieje. - Tak. Nick umilkł, wrzucił czwórke i dodał gazu. Marla, zało¿ywszy rece na piersi, nerwowo poruszała stopa. Wiedziała, ¿e Nick jest jej jedynym sprzymierzencem, a zarazem najwiekszym wrogiem. Czuła, ¿e mo¿e mu zaufac, ale powtarzała sobie, ¿e jest ostatnia osoba, której powinna wierzyc. W koncu ten człowiek nigdy jej nie wybaczył, od dawna chował wobec niej uraze. - Chce ci cos pokazac - powiedział, skrecajac do Sausalito, zamiast wjechac na autostrade prowadzaca do San Francisco. Przycupnieta nad zatoka, po północnej stronie mostu Golden Gate, miejscowosc była malowniczo poło¿ona na wzgórzach. Domki w pastelowych kolorach, kwiaty, widok na migotliwa, zielona ton. - Gdzie jedziemy? - Pomyslałem, ¿e sprawdzimy jeszcze adres Pameli Delacroix. - Po co? - ¯eby pobudzic twoja pamiec - odparł Nick. Teraz był ju¿ spokojniejszy, gniew sprzed kilku minut zniknał. - Jesli chcesz. - Zawsze warto spróbowac. 326 Nick zjechał na przystan nad Zatoka Richardsona i zaparkował na miejscu dla mieszkanców. - Pam mieszkała na barce? - spytała Marla, patrzac na kołyszace sie przy drewnianym pomoscie pływajace domy. - Odkad sie rozwiodła. - Nick wskazał spłowiały od słonca dok przy dwupietrowym domku, a Marla miała wra¿enie, ¿e zaraz zobaczy ducha. Próbowała wyobrazic sobie widziana na zdjeciach kobiete, mieszkajaca tu dzien po dniu, wracajaca do tego domu z zakupami, dzwoniaca do córki, planujaca sprzeda¿ kolejnych nieruchomosci... ale niczego nie potrafiła sobie przypomniec. Rozpaczliwie usiłujac przypomniec sobie cokolwiek, co dotyczyło tej kobiety, Marla wyskoczyła z furgonetki i zatrzasneła za soba drzwiczki. Choc dzien był jasny, a niebo, poza kilkoma chmurami nadciagajacymi z zachodu, czyste, Marla miała ochote skryc sie w cien przed oczami sasiadów, którzy, byc mo¿e, podgladali ich teraz zza ¿aluzji. Wiał zimny, listopadowy wiatr. Marla podeszła do frontowych drzwi z wyrzezbiona na nich czapla, trzymajaca w dziobie tabliczke z powitalnym napisem. Nick zapukał głosno. Czekali chwile, ale nikt nie podchodził do drzwi. ¯aluzje pozostały nieruchome. Przesłaniajac dłonia oczy, Nick próbował zajrzec do wnetrza. - Nie spodziewałes sie chyba, ¿e kogos tu zastaniemy, prawda? -spytała Marla, wpychajac głeboko do kieszeni zziebniete dłonie. - Nie, ale pomyslałem sobie, ¿e jesli tu przyjedziemy, mo¿e cos ci sie przypomni.